FUNDACJA AKTYWNA REALNA TWÓRCZA POMOC NATURZE
Ochrona Przyrody, Pomoc Zwierzętom, Edukacja
Ekologiczna
Fundacja zawiera w swej nazwie i symbolice, głębokie przesłanie w rozumieniu: Fundacji Aktywnej Realnej Twórczej Pomocy Naturze (w skrócie: FARTpNAT), z motywem „czterolistnej koniczynki" na tle barw ojczystych, zamkniętej w kole tworzącego logo, która dawniej i dzisiaj wg wierzeń, niemalże na całym świecie przynosi: radość, miłość, nadzieję, wiarę, szczęście… zwłaszcza tym, długo oraz mozolnie szukającym, a w dodatku na koniec, przypadkiem ją odnajdując…
Skoro tak się stało, że jej „mityczna", wirtualna moc sprawiła i spowodowała przekierowanie Kochani Waszych kroków na tę właśnie stronę, to mamy wyjątkowe szczęście, by się poznać, zaprzyjaźnić i podjąć owocną współpracę, w imię słusznych celów, wyzwań i ambitnych zadań.
Do nich należą:
Późnym
wieczorem, 15 czerwca 2023 r. udaliśmy się na spacer. Nagle, naszą uwagę zwrócił niepokój i hałas ptaków
wśród zarośli, tuż obok świerka. Sprawdziliśmy spokojnie
miejsce, które było powodem „ptasiej interwencji”.
Okazało
się, że wypadł z gniazda parodniowy ptaszek-golutki, jeszcze z
zamkniętymi oczkami, pewnie niesłyszący, a na dodatek z poważną
kontuzją lewej nóżki. Jedyną reakcją było bicie
serduszka…
Wiadomo, że w tym przypadku nie miał żadnych szans
na powrót do gniazda, czy tez opiekę karmienia przez matkę, a tym
samym na przeżycie.
Szybko zabraliśmy go do domu. Był
wyziębiony, głodny. Zaopiekowaliśmy się nim troskliwie. Nadaliśmy
mu imię Szczęściarz - takie, na pamiątkę Fundacji, która przyszła mu z pomocą i podarowała życie.
Co z
nim dzisiaj? Ma się dobrze!!! Odkarmiony, upierzony, radosny,
inteligentny…. Kochany….. Wiele się nauczył od nas, a my od
niego. Jest naszym „oczkiem w głowie”, taka maleńka istotka, a
podporządkował nasze życie sobie.
Czy warto było mu pomóc? Tak, tak, tak.. Zdecydowanie tak, mimo nikłych szans na uratowanie
malucha… Warto było!!!
Niesamowita radość, bo nadal bije w
nim to maleńkie serduszko, raźnie i równo. Dla dorosłych - serduszko, to
symbol: „siedlisko uczuć, nadziei i ciągłości życia”!!!!!
Wsłuchując się razem w „odgłosy natury”, przemawiające do nas w rozmaity sposób, chociażby: śpiewem ptaków, obecnością zwierząt i roślin, szelestem liści, zapachem kwiatów, powiewem wiatru etc., nie trudno zrozumieć, odgadnąć, czego Natura od nas oczekuje, a co będzie wyrazem jej wdzięczności dla nas.
Jeż
Przezimował szczęśliwie. Pomoc okazała się skuteczna! Wraca do sił!
Niezwykle malowniczy krajobraz o każdej porze roku. Wspaniałe miejsce, w tym warunki do zasiedlania, a więc budowania licznych gniazd przez rozmaite ptaki…
Nie bez powodu ukochały te tereny również bociany, które mają tu „dostatek w swoim jadłospisie”. A w nim: gryzonie, ssaki owadożerne (krety), płazy, duże owady (szarańczaki, chrząszcze), dżdżownice, gady, pisklęta lub jaja ptaków, a także ryby.
Kilka lat temu, z początkiem września, po południu, ciemne, ciężkie chmury nisko zawisły nad okolicą… Zerwał się porywisty wiatr. Błyskawice i grzmoty oznajmiły potężną burzę. Nastąpiło „oberwanie” chmury…..
Wyobraźmy sobie chwile grozy dla wszelkiego życia na Ziemi…
Burza przemieściła się w inne rejony. Zniszczenia okazały się poważne. Ucierpiały rośliny, zwierzęta, a szczególnie ptaki. Zwłaszcza bociany, które jak powszechnie wiadomo nie opuszczają swoich gniazd w czasie złych, czy niekorzystnych warunków pogodowych (upały, zimno, ulewne deszcze, burze) chroniąc i osłaniając swoje młode… W gnieździe pozostaje jedno z rodziców.
W tym przypadku rodzice wraz z młodymi udały się w poszukiwaniu żeru, bo jest to pora, kiedy są zdolne do samodzielnego latania.
Te bociany zostały zaskoczone nagłą zmianą pogody i nie zdążyły powrócić na czas do gniazda.
Przemoczone do „suchego pióra” nie potrafiły wzbić się w powietrze, ani też zdobyć pożywienia……. Mogłyby zginąć!!!
Tym razem czujność człowieka nie zawiodła… Brodząc po podmokłej łące dotarliśmy do bocianów… Nie poderwały się do lotu jak zazwyczaj, kiedy człowiek pojawia się zbyt blisko… Zmarznięte, bez sił, nie opierając się nam, pozwoliły umieścić się w pojemniku i przenieść do samochodu…
W budynku gospodarczym „uwiliśmy gniazdo”. Uratowane bociany, wstępnie zostały osuszone ręcznikami, po czym delikatnie suszarką….
Dokonaliśmy szczegółowych oględzin ciała ptaków, skrzydeł i nóg. Jaka ulga, bo były zdrowe… Podaliśmy im szybko posiłek z surowego mięsa kurczaka…. Chyba im smakowało, chociaż trzeba było otwierać dziób i wkładać pokarm w gardło…
Powoli dochodziły do siebie… Ogrzane, najedzone, bezpieczne.
Nadal nie były jednak zdolne wstać na nogi… Za to, w kolejnym dniu otwierały dzioby na przyjęcie pokarmu. Jeden z nich, aktywniejszy kłapnął mnie, zostawiając ślad, w postaci drobnej piłeczki odciśnięty na palcu prawej ręki…
Po paru dniach rozpogodziło się, wyjrzało słońce. W otwarte pomieszczenie napłynęło ciepłe powietrze…. Wystarczyło popatrzeć na reakcję bocianów….
Szczęśliwe, uradowane…. Podniosły się, postały chwilę, zaczęły poruszać skrzydłami… jakby ćwiczyły przed odlotem… I chyba tak właśnie było. Zrozumiałe, że mogły być jeszcze obolałe, ścierpnięte. Trening okazał się na tyle skuteczny, że opuściły tymczasowe „gniazdo przetrwania i rekonwalescencji".
Nie odleciały daleko, sfrunęły na ziemię, zwróciły się w nasza stronę, trzepotały skrzydłami, klekotały radośnie przechylając głowy do tyłu…. Dziękowały!!!!!
Łezki płyną, gdy wspominamy „gesty wdzięczności” bocianów względem nas, za okazane serce i pomoc…. Przecież nie można było inaczej postąpić… Prawda?
My czekamy… Przylatują co roku, w to samo miejsce. Nasza duma!!! Bociany kochają Polskę… A my kochamy bociany… Podążamy szlakiem bocianich gniazd i budujemy kolejne!!!